Co przyniesie śmierć gen. Sulejmaniego?
«Grób ustawiłem w świątyni męczenników w Kerman. Mahmoud wie gdzie to jest. Uczyń go skromnym grobem, jak moich towarzyszy, współmęczenników. Napisz na nim: 'żołnierz Kasem Sulejmani’ i nie używaj żadnych kwiecistych zwrotów». Tak brzmiała ostatnia wola generała Sulejmaniego skierowania do swojej żony.
Niezłomny generał robił to, co do niego należało: brał udział w wojnie sprawiedliwej. Wojna sprawiedliwa jest to wojna obronna, która stanowi odpowiedź na bezprawną agresję. Jednym z warunków wojny sprawiedliwej jest istnienie realnej szansy na jej wygranie. Generał Sulejmani spełniał ten warunek. Dowodzona przez niego elitarna jednostka Al Kuds rozgromiła tzw. Państwo Islamskie. Samozwańczy kalifat od 2014 roku siał terror i spustoszenie na Bliskim Wschodzie. Dowody nie pozostawiają wątpliwości – terroryści z ISIS realizowali przy tym głównie interesy Stanów Zjednoczonych.
Generał Kasem Sulejmani zginął 3 stycznia 2020 roku na lotnisku w Bagdadzie. Przybył do Iraku samolotem rejsowym w misji dyplomatycznej. Miał się spotkać z przedstawicielami władz państwowych Iraku. Jak się okazało, była to pułapka Donalda Trumpa, który nalegał na mediacje. To właśnie prezydent Stanów Zjednoczonych wydał rozkaz zabicia irańskiego generała.
„Stany Zjednoczone zabiły bohatera walk z terroryzmem” – oświadczył ambasador Iranu w Polsce Masoud Kermanshahi, podczas spotkania z przedstawicielami polskich mediów (8 stycznia). Dyplomata przypomniał, że gen. Sulejmani odegrał istotną rolę w walce z terroryzmem na terenie Syrii i Iraku. „Była to osoba, która poprzez swoje działania w zwalczaniu ugrupowania ISIS właściwie uratowała życie wielu ludzi na całym świecie, także w Europie” – podkreślił Kermanshahi. Dodał, że Amerykanie starali się zniszczyć wizerunek gen. Sulejmaniego i nadal to robią.
„Oni [Amerykanie] mienią się być kłamliwie przywódcami koalicji zwalczającej terroryzm. Natomiast tak naprawdę to oni przeprowadzili zbrodniczą akcję terrorystyczną i to w dodatku na terytorium państwa trzeciego. Ta akcja terrorystyczna jest wyraźnym pogwałceniem prawa międzynarodowego, także deklaracji założycielskiej ONZ” – powiedział Kermanshahi. Zdaniem irańskiego dyplomaty, zachowanie władz Stanów Zjednoczonych świadczy o tym, że dążą do wojny.
Tragiczne następstwa
Po zabiciu generała Sulejmaniego – wraz z którym zginął jeden z dowódców irackiej milicji Abu Mahdi al-Muhandis oraz siedem towarzyszących im osób – świat wstrzymał oddech. Któż z nas nie zadał sobie pytania, czy wyniknie z tego wojna, która przerodzi się w konflikt globalny? Iran zapowiedział zemstę. W podobnym tonie wypowiedział się premier Iraku. Adil Abd al-Mahdi poinformował, że zwołuje nadzwyczajną sesję irackiego parlamentu i ostrzegł, że zabójstwo, za którym stoją Amerykanie, było „podpaleniem lontu, który uruchomi niszczycielską wojnę w Iraku, regionie i na świecie”.
Kilka dni później, tuż po konferencji Donalda Trumpa z dnia 8 stycznia, świat odetchnął z ulgą. Strony konfliktu wydają się nie przeć do dalszej eskalacji, a tym samym wojny. W międzyczasie kolejne nieszczęścia dotknęły pogrążony w żałobie Iran.
Podczas uroczystości pogrzebowych gen. Sulejmaniego wybuchła panika. W wyniku stratowania przez tłumy śmierć poniosło 56 osób, a kolejnych 213 zostało rannych. Ogrom tragedii spotęgowało omyłkowe zestrzelenie pasażerskiego samolotu, wskutek którego zginęło 176 osób, w tym 82 Irańczyków, 57 Kanadyjczyków, 11 Ukraińców, a także obywatele Szwecji, Afganistanu, Wielkiej Brytanii i Niemiec.
Do tragicznej w skutkach pomyłki oficjalnie przyznał się Iran. Ukraiński samolot typu Boeing 737-800 został zestrzelony kilka godzin po zaatakowaniu przez Iran dwóch baz lotniczych w Iraku, w których stacjonują siły koalicji pod wodzą USA. Ataki te były odwetem za zabicie irańskiego generała Sulejmaniego.
Według doniesień medialnych prezydent Iranu Hasan Rowhani w rozmowie telefonicznej z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim poprosił o przebaczenie za zestrzelenie samolotu pasażerskiego ukraińskich linii lotniczych UIA i zadeklarował, że winni tej tragedii zostaną ukarani. Z kolei Amir Ali Hadżizadeh, dowódca sił powietrznych Gwardii Rewolucyjnej Iranu powiedział w państwowej telewizji: „Pomyślałem, że wołałbym umrzeć niż być świadkiem takiego wypadku”. Dodał, że jego wojsko bierze całą odpowiedzialność za spowodowanie katastrofy.
W międzyczasie przez Irak przetaczają się kolejne wewnętrzne protesty podzielonego narodu. Iracki parlament przegłosował wydalenie amerykańskich i sojuszniczych oddziałów, w tym Polaków. Według medialnych doniesień stało się tak pod presją demonstrujących tłumów. Tymczasem do tej pory rząd Iraku waha się nad przyjęciem decyzji parlamentu. Według informacji, które udało mi się uzyskać nieoficjalnie, dzieje się tak dlatego, ponieważ znowu zaprotestowali Irakijczycy. Wygląda na to, że zostali przyparci do muru pod groźbą kolejnych sankcji, którymi odgraża się Donald Trump. Blokada gospodarcza jeszcze bardziej zaszkodzi narodowi irackiemu, dlatego inni protestujący odmawiają opuszczenia sił koalicyjnych. Kolejnymi sankcjami prezydent USA chce uderzyć także w Iran.
Czas się opamiętać
Aroganckie Stany Zjednoczone brutalnie pogwałciły międzynarodowe prawo (po raz kolejny zresztą) i straciły resztki prestiżu w oczach świata. Chwilę wcześniej Amerykanie zdradzili (kolejny już raz) swoich sojuszników, pozostawiając Kurdów na pastwę wrogiej im Turcji. Z tak nieobliczalnym graczem jak USA, jakiekolwiek sojusze i układy są zbyt ryzykowne. Zdaje się, że jeszcze tylko polscy politycy tego nie dostrzegają.
Jednak Irańczycy okazują nam niezwykłą cierpliwość. Wystarczy wspomnieć, że przed ubiegłoroczną antyirańską konferencją w Warszawie (organizowaną przez USA). Ambasador Iranu powiedział polskim dziennikarzom, że ma świadomość tego, iż Polska mogła znaleźć się pod presją i zostać zmuszona do przyjęcia roli gospodarza kontrowersyjnego wydarzenia. Podczas ostatniej konferencji prasowej Masoud Kermanshahi zapewniał, że stosunki pomiędzy Polską i Iranem są przyjacielskie. Jednocześnie przekazał, że Iran oczekuje, iż „żaden kraj nie stanie u boku USA”. Dyplomata ostrzegł, że Stany Zjednoczone wiele razy porzucały swoich sojuszników. „Radzimy naszym przyjaciołom z Polski, by nie schodzili na dno czeluści po linie rzuconej im przez Amerykanów” – spuentował.
Tymczasem na Bliskim Wschodzie do gry wchodzą Chiny, które już zapowiedziały pomoc militarną Irakowi. Ponadto dogadują się Rosja, Turcja i Iran. Na horyzoncie wyłaniają się też Indie. Hegemonia Stanów Zjednoczonych właśnie dobiega końca.
A co z zapowiedzianą przez Iran zemstą za zabójstwo gen. Sulejmaniego? Może warto spróbować odczytać to mistycznie. Sięgnijmy do historii. Ogromny wpływ na ukształtowanie postawy narodu irańskiego wywarły wydarzenia jakie rozegrały się 10 października 680 roku pod Karbalą (Irak). Podstępne wojska kalifatu Umajjadów Jazida I zastawiły pułapkę na karawanę wnuka proroka Mahometa – Husajna ibn Alego (trzeciego imama szyitów) i jego towarzyszy. Mimo wycieńczenia, słabego uzbrojenia, mężczyźni po kolei i pojedynczo stawali do walki przeciwko wielotysięcznej armii Umajjadów otaczającej ich z każdej strony. Szyici uważają, że swoją tożsamość zawdzięczają 72 osobom, które zginęły wtedy męczeńską śmiercią.
Śmierć generała Sulejmaniego, który zginął zwabiony w pułapkę, nasuwa Irańczykom analogię z wydarzeniami sprzed wieków. Dowiedzmy się zatem jaki los spotkał podstępne wojska Umajjadów. Ich dalsze losy przedstawił w dziele „Lohoof – Westchnienia smutku” (ang. „Lohoof – Sighs of sorrow”) Sayyid Ibn Tawus (1193-1266), szyicki prawnik, teologi i historyk. Z lektury dowiadujemy się, że wszyscy zabójcy Imama Husajna i jego towarzyszy zostali ukarani na tym świecie. Niektórzy zostali zamordowani, innych dotknęła klątwa – np. oślepli, kolejni zostali zdegradowani – utracili władzę i królestwo i zostali aresztowani w krótkim czasie. Kary były adekwatne. Dla przykładu: człowiek, który pozbawił Imama Husajna wody umarł… z pragnienia.
Agnieszka Piwar
Tekst ukazał się pierwotnie w „Myśli Polskiej”.